Czy koronawirusa można ograniczyć intensywną wentylacją, filtracją?

Ostatnie dwa lata, myślę tutaj o epidemii korona wirusa, przyniosło dodatkowe zainteresowanie wentylacją w kontekście roznoszenia zarazków, a konkretnie filtrowania czy dezynfekcji powietrza. W obliczu tego zagrożenia rozważano zatrzymywanie zarazków przy pomocy filtrów wysokiej dokładności np. HEPA (high efficiency particulate air filter), które usuwają 99% cząstek większych niż 0,3 mikrona. Co w odniesieniu do wirusa gruźlicy o wielkości 1-5 mikronów bywa skuteczne, jednak korona wirus i wirus grypy mają wielkość około 0,2 mikrona, więc przechodzą przez taki rodzaj filtrów.

Podobnie sprawa ma się z postulowanym zwiększeniem wydajności wentylacji mechanicznej, możliwej do wykonania w obiektach, które posiadają taką regulację. Tutaj ponownie, żeby osiągnąć minimalną wydajność wynikającą z zaleceń dezynfekcji, to mówimy o sześciu do dwunastu wymian powietrza w pomieszczeniu w ciągu godziny (zalecenia amerykańskiego CDC – Center for Disease Control and Prevention). Takie założenie jest energetycznie całkowicie nieopłacalne, a ze strony technicznej zamieniłoby przewody wentylacyjne w tunele aerodynamiczne. O hałasie, jaki by to spowodowało, nawet nie myślę.